Strasznie to wszystko tu proste. Strasznie łatwe. Strasznie jednostronnie. I strasznie płytkie. A na końcu - piękne rozjaśnienie. Zbyt piękne. Nie jest łatwo zrobić dobry film religijny, nie uprościć niezwykłej złożoności problemów. Reżyser - jestem przekonany - poległ, choć w dobrej sprawie. Ale czy został męczennikiem? Ten tytuł raczej należy się widzom, którzy nie zasną przed ekranem.
Ps. I nie wierzę w świetną oglądalność programu głównego bohatera :-)